Około 4000 lat p.n.e. wynaleziono koło, potem przez ok 5,5 tysiąca lat niewiele się działo, aż to w roku 1600 Simon Stevin, holenderski matematyk zbudował żaglowiec na kołach, tzw. żaglowóz. Można byłoby wysnuć daleko idącą tezę, że był on protoplastą naszych motoryzacyjnych ekologów i w roku 1600 osiągnął normę EURO 9. Następnie przez cały osiemnasty wiek bawiono się maszyną parową, którą notabene wymyślił już w I wieku odziany w białe prześcieradło, zajadający winogrona jakiś Grek. Jednak już na początku XIX wieku a dokładnie w roku 1801 angielski inżynier Richard Trevithick postanowił zainstalować czajnik w pojeździe a`la samochodowym. Nazwał ją "lokomotywą drogową" i jako pierwszy w świecie, w 1804 przejechał pomyślnie 150 km, zabierając jednocześnie 12 pasażerów. Parowóz ten nie odniósł jednak sukcesu finansowego dlatego w 1834 ktoś we Francji zmienił nazwę na dyliżans parowy Dietza i ludzie pokochali ten pojazd. Nie zmienił tego nawet inny francuz Etienne Lenoir, który w roku 1863 skonstruował pierwszy silnik gazowy z zapłonem elektrycznym! Natomiast Austriak Marcus Siegfried w roku 1875 postanowił zainstalować silnik spalinowy. Pomysł tak spodobał się Niemcom, że w 1885 niejaki Karl Friedrich Benz zbudował swój pierwszy samochód spalinowy wyposażając go jednak tylko w 3 koła… zapewne z oszczędności. Niemcom nie dotkniętym w tamtych czasach kryzysem pomysł się wyraźnie nie spodobał. Z pomocą przyszedł Wilhelm Maybach, który zaproponował wykorzystanie powozu konnego... bez koni. To był hit, okazało się, że proste rozwiązania są jednak najlepsze i wraz z innym rodakiem Gottlieb Daimlerem zbudowali na bazie jego silnika całkiem udany samochód. Nie był to co prawda jeszcze model S z podgrzewanymi siedzeniami ale posiadał już znany elektryczny zapłon. W 1888 Benz dorzucił do zestawu skrzynie, sprzęgło, mechanizm różnicowy a John Boyd Dunlop wymyślił oponę. Alfred Vacheron w 1894 dodał kierownicę. Kolejny Niemiec Rurolf Diesel w roku 1895 skonstruował silnik wysokoprężny. Na początku XX wieku (1900) powstała pierwsza hybryda i nie była nią Toyoto Prius, wyruszył też w trasę pierwszy pojazd z napędem na 4 koła i nie była to Toyota Land Cruiser. Auto stworzone przez Ferdinanda Porshe z napędem elektrycznym na 4 koła i centralnym silnikiem spalinowym niewątpliwie zasługuje na miano pierwszej hybrydy. Ojciec Priusa i wujek Audi Quttro nie zrobił furory ale dał szansę facetowi, który spłodził wynalazcę 911-ki. 

A co dalej? Dalej… było już z górki:

1903 – opatentowano bezdętkowe opony, które użyto dopiero w 1954r

1905 – Alfreda Buchi opatentował turbosprężarkę, której użyto dopiero w latach 70-tych

1908 – samochód zyskuje wycieraczki i bieżnik przy oponach,  teraz deszcz już mu nie straszny
1913 - firma Peugeot wystawiła do wyścigu w "Indianapolis 500" auto wyposażone w silnik o czterech zaworach na cylinder, sterowanych dwoma wałkami rozrządu, umieszczonymi w głowicy.
1919 – elektryczny rozrusznik silnika 
1922 - I Polski Samochód CWS T-1 został skonstruowany przez inż. Tadeusza Tańskiego
1925 – hamulec hydrauliczny
1930 - Cadillac przedstawił pierwszy samochód z silnikiem o szesnastu cylindrach, model V16.
1932 - powstaje prototyp Volkswagena Garbusa, produkowanego od 1945 r. (ponad 21 mln sztuk)
1932 - Mercedes-Benz przedstawia model 260D, pierwszy samochód osobowy z silnikiem wysokoprężnym.
1932 – automatyczna skrzynia biegów – F. Kreis, Niemcy

1933 – firma Packard z USA pakuje klimatyzację 
1934 - Peugeot zaprezentował pierwszy na świecie samochód ze składanym stałym dachem o nazwie "Eclipse"
1935 - Webasto włącza ogrzewanie 
1947 – opona bezdętkowa

1949 – robi się bezpiecznie, pojawiają się pasy bezpieczeństwa (wymyślone w 1885r przez Edward J.Claghorn z USA) i hamulce tarczowe
1953 – pierwszy Citroen z zawieszeniem pneumatycznym
1954 – silnik Wankla

1958 - firma DAF tworzy pierwszy samochód z bezstopniową przekładnią CVT

1967 – Chrysler instaluje Air Bag zaprojektowany przez John W. Hetrick w 1953r

1968 – Citroen stosuje system doświetla zakrętów 
1971 - firma Ford zbudowała pierwszą eksperymentalną serię samochodów wyposażonych w poduszkę powietrzną.
1975 – powstaje popularna niezniszczalna beczka a Mercedes ociera się o bankructwo
1981 – pochłonięty wizją stworzenia auta ponad czasowego John DeLorean „powraca w przyszłość”

1983 – Porsche wyprzedza swój czas w wyścigowym modelu 962 wprowadzając dwusprzęgłową skrzynie automatyczną, takie DSG tylko, że PDK :)

1985 – pierwsze koło dwumasowe, teraz będzie już tylko gorzej J

1988 - Honda jako pierwszy producent na świecie skonstruowała i rozpoczęła seryjny montaż w swoich autach silników z elektronicznie sterowanym układem faz rozrządu i skoków zaworów - VTEC.
1991 – Mercedes klasy S to pierwszy samochód, w którym zastosowano system komunikacji CAN

1995 - Mercedes klasy S to pierwszy samochód, w którym zastosowano system ESP stworzony przez firmę Bosch

1995 – Mitsubishi wprowadza wtrysk bezpośredni benzyny czyli GDI 
1996 – ekolodzy wprowadzają system EOBD a wraz z nim DPF (filtr cząstek stałych)
Po tym roku wszystko co stworzymy w dziedzinie motoryzacji zostaje podporządkowane ochronie środowiska, zdrowia, życia poczętego - amen i interesów korporacji samochodowych. GDI nie przechodzi norm EURO i znika z rynku. Producenci dochodzą do wniosku, że wykonując samochody gorzej, zarabiają więcej. Mercedes obiecuje sobie już nigdy nie wyprodukować W123 i psuje każdy następny model a jego śladem kroczą inni. Uczniem, który przerósł mistrza jest niewątpliwie Audi a ukoronowaniem tych idei staje się bubel A6 2.0 TDI

1997 – pojawia się bezpośredni wtrysk Diesla w systemie Common Rail

1998 – VW kontratakuje i wypuszcza pompowtryskiwacze PD

1998 - Audi, BMW i DaimlerChrysler wprowadzają magistralę MOST na światłowodach

2000 – nadchodzi FAP (nowy i droższy filtr cząstek stałych)

2002 – po 5 latach wraca ulepszony system bezpośredniego wtrysku benzyny, już jako FSI

2007 – technologia Camless czyli elektromagnetyczne sterowanie zaworami w głowicy

Jednak drogie paliwo i tak sprawia, że najchętniej powracamy do idei z roku 1600-nego marząc o autach na powietrze, słońce, wodę…  I tak nasza motoryzacja zatacza koło, które jak Państwo już wiecie… wynaleziono około 4000 lat p.n.e.

 

 

Gwarancja - to najważniejsze hasło jakie usłyszymy od producenta, który spróbuje nam sprzedać swój samochód. Przy okazji wymieni zalety auta, wspomni o jego wszechstronności lub indywidualnym charakterze, jednak to właśnie gwarancja ma nas ostatecznie przekonać do zakupu. Czym jednak jest w dzisiejszych czasach gwarancja? W czasach, gdy samochód aby nie został określony jako bubel musi spełnić unijną normę trwałości wynoszącą, UWAGA!  180 000 km przebiegu. Tak, nie  przesłyszeliście się Państwo, dokładnie TYLKO 180 tysięcy kilometrów prawie jak Polonez z przed 20-u lat. To dla przypomnienia nazywa się POSTĘP w motoryzacji (gdyby ktoś nie wiedział), nie mylić z podstępem, choć rzeczywiście podobieństwo jest. Tak więc taki podstęp, przepraszam postęp, serwują nam obecnie producenci samochodów, a że to lobby duże i bogate mogą to robić zgodnie z przepisami. Obecnie większość sprowadzonych z zachodu aut ma przebiegi grubo ponad 200 tysięcy km (skorygowane do 120 tys. km ale to już zupełnie inna historia).

Czy ktoś z Państwa czytał kiedyś warunki umowy? Czy też oczarowany swoim nowym nabytkiem cieszył się pokonując nowe kilometry, aż… No właśnie, zazwyczaj czytamy warunki gwarancji dopiero, gdy coś się wydarzy i to też tylko w sytuacji, gdy producent powiadomi nas, że czegoś nie obejmuje gwarancja. Czy wiecie Państwo, że KIA, która szumnie daje 7 lat gwarancji tak naprawdę na większość elementów, ogranicza ją do 40 tys km!!! Niestety nie dowiecie się tego Państwo z reklam, ani też z treści naklejki na tylnej szybie a dopiero z 25 strony warunków gwarancji…  Proszę w tym miejscu nie pomyśleć, że to tylko KIA, zapewniam, że inni producenci też mogą się pochwalić podobną obsługą klienta. Tak więc kiedy zepsuje się Wam koło dwumasowe* to proszę nie łudzić się, że naprawa będzie gwarancyjna. To też jeden z tych dziwnych podzespołów, który zyskał status części eksploatacyjnej (czytaj: bez gwarancji), tuż obok klocków hamulcowych, tarcz, łożysk, przegubów, zawieszenia, poduszek, wtrysków i wielu, wielu innych części :)

Producenci na swoje usprawiedliwienie powiedzą, że to właśnie unijne przepisy i abstrakcyjne kryteria emisji spalin wymogły na nich projekty tak awaryjne. Coś w tym na pewno jest, jednak jak wyjaśnić fakt, że obecnie nowe skrzynie automatyczne psują się częściej niż ich starsze odpowiedniki? Czy inżynierowie zapomnieli jak robi się bezawaryjne układy? Jak wyjaśnić usterki w elektronice? Odpowiedź niestety jest prosta – ekonomia, ale o tym w kolejnym artykule :)

 

* - kiedyś bardziej znane jako koło zamachowe, taki okrągły kawałek metalu, absolutnie nie do zepsucia, ale spokojnie - dziś producenci naprawili już ten błąd. Podobno dzięki temu autem jedzie się dużo przyjemniej i bezpieczniej, pomimo tego, że skrzynie wyprodukuje się z dużo gorszą precyzją. Nie bez znaczenia (finansowego) jest też fakt, że koło dwumasowe należy wymienić co 120 tys km, a koszt w zależności od marki wynosi nawet do 10 tys zł. 

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1222/2009,  etykietowanie opon do samochodów osobowych i dostawczych ma obowiązywać od 1 listopada 2012 r.

Nowe rozporządzenie będzie dużym krokiem w kierunku informowania konsumentów o bezpieczeństwie (efektywność hamowania na mokrej nawierzchni) i wpływie ogumienia na środowisko (opór toczenia i zewnętrzny hałas toczenia opon).   

Co jeszcze ludzkość może zrobić by uratować misie polarne i powstrzymać nieuchronną zagładę świata? Może się sama unicestwi? Do takich wniosków doszli najprawdopodobniej szefowie koncernów chemicznych DuPont i Honeywell w asyście producentów samochodów, przy pełnym przyzwoleniu wielu komisji i organizacji światowych z Unią Europejską na czele.

Tym, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi wyjaśniam, otóż zgodnie z dyrektywą unijną 2006/40/EU we wszystkich nowo produkowanych urządzeniach chłodniczych i klimatyzacjach muszą być stosowane czynniki nieprzekraczające wskaźnika GWP (Global Warming Potential – tłum. potencjał efektu cieplarnianego) powyżej poziomu 150. GWP wyraża się liczbą, która im wyższa, tym bardziej szkodliwy wpływ substancja wywiera na atmosferę. Używany przez ostatnie lata w klimatyzacjach czynnik chłodzący R-134a ma wartość GWP na poziomie 1430. Jak więc łatwo obliczyć prawie 10-krotnie przewyższa obecną normę a więc może spowodować, że w Polsce zaczną rosnąć mandarynki i ananasy.Verband der Automobilindustrie (VDA) – stowarzyszenie przemysłu motoryzacyjnego powstałe w roku 1901, zajmujące się rozwojem i badaniami w dziedzinie zagadnień motoryzacyjnych zaproponowało aby gaz R-134a zastąpić czynnikiem o symbolu R-744, czyli dwutlenkiem węgla, którego wartość GWP jest w pewnym sensie jednostką tej miary, więc wynosi 1 (jeden, one, ein, uno). Nie dość, że to czynnik tani, to jeszcze łatwo dostępny, ekologiczny i naturalny. Taka była umowa, z której w 2009 VDA się wycofało. Powód odstąpienia od takiego rozwiązania był prosty, otóż dwutlenek węgla okazał się  zbyt tani!!!  Jako oficjalny powód podano, że zmiany jakie musiałoby przejść każde auto wyniosłyby aż 100euro. Tym wszystkim którzy odetchnęli z ulgą, że nie będą musieli dzięki zapobiegliwości UE przerabiać swoich instalacji AC na „dwutlenkową” za aż 100euro, radzę, wstrzymajcie jeszcze oddech i doczytajcie resztę artykułu :)  Unia Europejska i środowiska moto-lobbystów nie mogły dopuścić do takiej niesprawiedliwości i dlatego wszyscy zgodnie podpisali się pod projektem wprowadzenia czynnika o oznaczeniu HFO-1234yf o wartości GWP = 4. To nic, że jest 4 razy gorszy dla środowiska niż dwutlenek węgla, ale za to jest kilkadziesiąt razy droższy! A pewności, że cena nigdy nie spadnie daje nam i gwarantuje patent koncernów DuPont i Honeywell. Każdy serwis klimatyzacji na nowym czynniku to koszt ok. 800zł, obecnie na R-134a to ok. 200zł a przy dwutlenku węgla koszt najprawdopodobniej nie przekroczyłby 50zł :)

Jednak to nie koniec złych wieści, najciekawsze jeszcze przed nami. Tak więc, czynnik jest zabójczy, łatwo palny, silnie żrący i nieziemsko rakotwórczy a skażone nim elementy traktowane są przy utylizacji jako odpady wyjątkowo niebezpieczne. Niemiecka organizacja ochrony środowiska przeprowadziła próbę polegającą na symulacji wypadku samochodu z jego pożarem. Klimatyzacja wypełniona była czynnikiem HFO-1234yf. Efekt? Porażający. Ta niebezpieczna substancja bez przeszkód przenikała z komory silnika do wnętrza. Fluorowodór który się wydzielił „pożerał” nawet szyby auta. Czy to kogoś przeraziło? Niestety nie, tylko Mercedes zwrócił się z prośbą do federalnego urzędu od spraw transportu aby pozwolił mu instalować stare systemy AC. Reszta producentów już montuje nowe systemy. Z uwagi na fakt, że alarm podniósł również niemiecki magazyn motoryzacyjny Auto Bild twórcy nowego czynnika poinformowali opinię publiczną, że wraz z organizacją SAE i kilkunastoma koncernami motoryzacyjnymi prowadzą badania mające potwierdzić, że czynnik jest bezpieczny.  Założenia słuszne tym bardziej, że HFO-1234yf miało swój debiut jako środek gaśniczy. Niestety, okazało się, że jest niebezpieczny i dlatego Honeywell w 2006 roku uznał mieszaninę HFO-1234yf i środka gaśniczego za środek niespełniający „wymogów produktowych”. Nawet Unia Europejska zabroniła stosowania HFO-1234yf w gaśnicach. Jakoś nie dostrzeżono, że ta sama trucizna będzie krążyć niedługo w naszych autach.

O mały włos bym zapomniał, otóż sam czynnik HFO-1234yf powoduje rozkład aluminium, magnezu i cynku czyli elementów z których robi się instalację AC. 

Odpowiedź na to pytanie jest oczywista i prosta, otóż… jak zwykle, chodzi o pieniądze. I to nie tylko o te zaoszczędzone przez producentów na jakości i materiałach, ale również o te, które wydamy zaraz po gwarancji. Zresztą sama gwarancja to zupełnie osobny temat (więcej na temat gwarancji) http://www.hq.gniezno.pl/news/143-gwarancja-producenta-samochodu-prawda-czy-falsz.html Nie mniej ważna jest również sprzedaż nowych aut, czyli utrzymanie miejsc pracy milionów  pracowników zatrudnionych w tysiącach fabryk  i pomniejszych zakładów z branży motoryzacyjnej.

Niekiedy może się wydawać, że motoryzacja jakby trochę zawracała z kiedyś obranego kursu i zamiast rozwoju mamy coś odwrotnego. Jednocześnie samochody są coraz lepiej wyposażone we wszelkiego rodzaju systemy bezpieczeństwa czy komfortu jednak silniki, skrzynie i inne podzespoły w których nie dokonano, aż tak wielkiej rewolucji zaczęły się jakby coraz częściej psuć. Producenci przestali tworzyć auta wieczne a zaczęli tworzyć umiarkowane buble, wypchane rzecz jasna w najnowsze systemy Car Audio, bardzo ekologiczne i bezpieczne dla użytkownika, choć mniej bezpieczne dla jego portfela J  Podobnie jednak wygląda w innych gałęziach przemysłu, choćby przykład sprzętu AGD. Gdzie tym nowym telewizorom, pralkom, odkurzaczom do trwałości ich praojców? Choć dzięki temu możemy częściej wymieniać sprzęty na nowe. Nowy, duży, lepszy telewizor czy pralka z dodatkowymi super systemami kuszą nas w każdej reklamie. Jednak w przeciwieństwie do samochodów, nie kosztują aż tyle! Nie trzeba ich również obowiązkowo serwisować u producenta w okresie gwarancji. I nawet ciężko mi to sobie wyobrazić, że np. co trzeci odcinek programu Kuby Wojewódzkiego musielibyśmy biec z naszym TV na obowiązkowy przegląd, czy co czwarte wyprane dżinsy, odwiedzić serwis z naszą pralką. Jednak dokładnie tak dzieje się w przypadku nowego auta i wszyscy się z tym godzimy. Gdyby samochody psuły się tylko po okresie gwarancji… nie byłoby tak źle. To znaczy byłoby źle J ale byłoby też lepiej niż jest dziś, bo dziś auta niestety psują się również w okresie gwarancji. Co gorsza większość usterek wynika z zepsucia części, która jest wpisana na listę części eksploatacyjnych czyli za które, pomimo gwarancji, musimy zapłacić sami. Dodamy tylko, że ta lista się niemiłosiernie rozrasta :)

Z czego to wynika? Głównie z oszczędności i faktu, że obecnie mamy nadprodukcję samochodów. Proszę nie myśleć, że dziś widok samochodu z lat 80-tych pędzącego po naszych ulicach, napawa dumą jego producenta. Oj, niestety nie. Producenci wolą informację, że wzrosła sprzedaż nowych aut a nie, że tak dobrze wykonali poprzednie, iż nikt nie musi kupić nowego. Oczywiście w przypadku, gdyby samochody stały się realnie tańsze (na poziomie np. sprzętu AGD), lub każdy z nas mógł zarabiać wielokrotnie więcej (na poziomie np. euro-poselskim) to pewnie chętnie wymienialibyśmy je nawet co roku na nowy model. No cóż, możemy sobie tylko życzyć takich czasów.

Kupowanie samochodów z lat 80 czy 90-tych też nie jest żadnym rozwiązaniem, choć w opinii fachowców wytrzymają one dłużej niż nowe. Jednak to stare samochody! A większość z nas woli to co nowsze. Nie bez znaczenia jest również fakt, że takie auta zatruwają środowisko. Wpływ spalin na wzrost zachorowań na raka jest potwierdzony przez światową organizację zdrowia. 20 lat temu mało kto o tym mówił. Proszę pamiętać też, że realne jest wprowadzenie przepisów zabraniających poruszanie się pojazdami niespełniającymi odpowiednich norm ekologicznych. Taka dyrektywa zmusiłaby większość z nas do wymiany aut na nowe, gdyż przerabianie starych byłoby nieopłacalne a nawet niemożliwe. Czy to brzmi nierealnie jak science-fiction? No nie wiem, są kraje gdzie już tak jest.

Czy za tym jesteśmy skazani na nowe, drogie a pomimo to psujące się auta? Pewnie tak, jeśli chcemy jeździć modnymi samochodami, dobrze wyposażonymi i bezpiecznymi dla zdrowia. Trochę szkoda, że nawet wybór dobrych uznanych marek nie zapewnia nam trwałości. Pamiętajmy jednak, że dzięki temu wspieramy całą branże motoryzacyjną, także serwisy takie jak nasz :). I tym, jakże optymistycznym akcentem, pozdrawiamy naszych obecnych i przyszłych klientów… 

Tester X-431 Diagun dystrybuowany na polskim rynku przez firmę Launch Polska został wyróżniony Złotym Medalem 2012 Międzynarodowych Targów Poznańskich. Tester X-431 Diagun przeznaczony jest do przeprowadzania kompleksowej diagnostyki pojazdów 43 największych producentów samochodów osobowych.

Tak mają wyglądać już niebawem drogi w Holandii! Fluorescencyjne pasy, wzory reagujące na zmianę pogody, inteligentne doświetlanie a nawet pas indukcyjny do ładowania samochodów elektrycznych. W Polsce gdzie pękają nawierzchnie nowo otwartych płatnych autostrad, brzmi to co najmniej jak science fiction. A jednak są kraje, gdzie kierowcom nie wystarcza już gładki asfalt bez dziur i kolein, oczekują czegoś więcej niż bezpieczeństwa, chcą dobrego wyglądu i estetyki otoczenia. Patrząc na zwykły asfalt trudno dopatrzyć się tu pola do popisu dla projektantów, a jednak…

  • drogi 1
  • drogi 2
  • drogi 3
  • drogi 4

Projekt otrzymał już nagrodę z dziedziny wzornictwa - Dutch Design Award - w kategorii najlepszej koncepcji na przyszłość. Jednak Smart Highway (inteligentne autostrady) nie będzie tylko koncepcją. W połowie 2013 roku dwa z jego elementów - farba fotoluminescencyjna i dynamiczna - zostaną zastosowane w Holandii, reszta projektu ma  się ziścić w 2017 r. Szczerze zazdrościmy…  

   
© 2005-2015 HQ Service